czwartek, 18 lutego 2010

stacja Aqaba

i stalo sie....jestem w Jordanii. bez łez sie obeszlo gdy zegnalam Dahab.....potem na prom Queen Neferettete i wysiadlam na czystym brzegu Aqaby. Bardzo duza roznica kulturowa. Porazajaca czystosc i logika. Ahmad odebral nas z portu, pojechalam z mloda japonka Saori, wyprodukowana w dahabie jako DM. Nowy produkt Samirka.
mamy przyjemne mieszkanko z pralka i balkonem, z ktorego nie widac morza, ale za to kawalek miasta. Aqaba polozona jest w zatoce, gdzie spotykaja sie 4 granice, Egipt,Izrael, Jordania i Arabia Saudyjska. Stad tez widok wieczorny to niekonczace sie swietlne gorzyste miasto. moje pierwsze skojarzenie z Atenami - i z zapachu i z klimatu.
Dzisiaj poza 3 nurkowaniami dla ogarniecia sytuacji podwodnej wiele sie nie wydarzylo. klientow nie bylo. rafy sa bajeczne, dahab to cmentarzysko, tutaj jest zycie. Setki wspaniale zachowanych koralii....kolory, o ktorych dahab moze juz tylko mowic w czasie przeszlym......bardzo pieknie pod woda, chociaz miasto jest tylko kurortem wielkim i daleko mu do klimatu beduinskiej wioski.
W nowym miejscu bardzo spokojnie, mamy stala pensje i prowizje, zakwaterowanie i wyzywienie w pracy....czyli nie ma sie o co martwic. nie mam sie juz co stresowac z powodu paszportu i problemu z wjazdem. udalo sie wszystko. Stad juz tylko do Polski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz