niedziela, 28 marca 2010

haj sizon


I zaczęło się. Jakby więcej pracy, sporo nowicjuszy DSD do przyuczenia....czasami łatwo i ludzie szybko pojmują na czym polega obsługa bcd, czasem czarna magia, walka.
Przybył ostatnio do Aqaby wielki okręt marynarki wojennej z Francji
i codziennie dziesiątki młodych Francuzów próbuje nurkować, z nami
i z innymi szkołami.
Dzisiaj dla odmiany miałam Hiszpanów z Barcelony. Troszkę popróbowałam porozmawiać ale nie jest to jeszcze flow...hahha, powoli, powoli, bilet do Madrytu zabukowany, więc trzeba się starać mówić i rozumieć.
Kel i Kris przenoszą się na plaże. Będą mieszkać w centrum nurkowym, ładne miejsce, ale bardzo daleko od nas tutaj......troszkę się martwię, że lenistwo weźmie górę i będziemy się spotykać raz w tygodniu.
Dzisiaj planujemy jakieś spotkanie wieczorem, coś w stylu pożegnania ich starego lokum.

piątek, 26 marca 2010

zmiana czasu

Wczoraj odbyła się Huczna impreza.. Wiele trunków różnorakich polało się w zaciszu centrum Aqaba Dive. Po 11 cała gromada przeniosła się do niejakiego clubu 35. Więcej nie pamiętam.
Rano, w mękach powstałam do pracy. Pod centrum czekalo już 9 osób, francuskie obłeżenie. Shadi nie pamietał, ze przestawiamy czas. Miał wyłaczony telefon, wiec kontakt z nim był utrudniony. Zjawił się o 9.45 nieświadomy wpadki.
Nie było czasu na rozczulanie się nad złym samo poczuciem, od razu do wody z dsd wskoczyłam. Dopiero po powrocie poczułam jak opuszcza mnie energia i zdrzemnełam się na kanapie wygodnego Chevroleta.

czwartek, 25 marca 2010

łódka


Dzisiaj dzień na łódce z Finami. Dziwaczni troszkę to ludzie, sympatyczni ale mówią jakoś tak jakby pod lodu się dopiero wynurzyli, akcent typu Werner Herzog.
Pod wodą radzą sobie sprawnie, jak na początkujących.
Obdarzyli mnie napiwkiem. Będzie na dzisiejszą bibkę z Krissem, Kelly i innymi.
Planuję w przyszłym tygodniu wybrać się w końcu do Petry. Za chwilę bowiem zrobi się nieznośnie upalnie i wędrowanie przez góry w słońcu może nie być takie przyjemne. Zamierzam obejść główne wejście i przetrawersować na dziko jak niektórzy. 33 euro za wstęp to jakby za dużo.

środa, 24 marca 2010

visa cdn

Dzisiaj nastąpił kres naszych zabiegań wizowych. W sumie odwiedziłyśmy 7 razy stosowne miejsca, oddałyśmy krew,
odciski palców i 10 dinarów jordańskich.
W końcowej fazie oczekiwania zawiesił się panu komputer, potem ktoś pozostawił walizkę, więc zaczęło się małe szaleństwo czy to czasem nie bomba. Nie wybuchła wtedy kiedy pan wypisywał nam wizę.....na szczęście. A na koniec zrobił się mały kłopot, że nie ma naszych nazwisk na kontrakcie wynajmu mieszkania......o mały włos nas nie odesłano bez wizy znowu......naczelnik Policji jednak wydał ostateczną decyzję, że obejdzie się bez Shadiego, który już kilka razy próbował z nami załatwić formalności. A zatem mogę pozostać w Jordanii do 17 maja! Hurrraaa!!!

poniedziałek, 22 marca 2010

1 min tornado

Dzisiaj plażą przespacerowało małe tornado. Zawiało i zmiotło wszystko co było lżejsze od butli.
Za wartościowymi rzeczami pobiegliśmy do wody. Kilku rzeczy, mniej ważnych i śmieci nie udało się uratować. Podryfowały.....pewnie do Izraela, bo tam najbliżej.

niedziela, 21 marca 2010

tylko 22


Temperatura wody ostatnio obniżyła się do 22, z 24 stopni. Brrrr...potworna różnica. Pląsawica Hantingtona po 15 minutach. Całe dwa nurki skupiona byłam na dwóch myślach: siku i zimno.

Ostatnio z Kell i Krisem wypiliśmy sporo alkoholi różnych. Prawdziwe pijaństwo, wczorajszy dzień więc nie należał do szczytowej formy. Nie poszłam nurkować i o 15 zebrałam się do domu odpoczywać. Pyszna Moskiewska wódka okazała się jednak tak samo mocna jak zawsze.

I kolejna wiadomość - nie mam AIDS. Tak przynajmniej mówią w arabskim szpitalu. Mogę zatem przedłużyć wizę o kolejne 6 tygodni. Tyle mi bowiem zostało. TIK-TAK.

sobota, 20 marca 2010

wielkie odkrycia


Ciekawość kazała mi zajrzeć do sklepiku rosyjskiego, który często mijam w drodze do domu. A tam niespodzianka,obok rosyjskiej
Kobiety i Życia odnalazłam kaszę gryczaną i świninę.
Odkrycie kaszy to przy mojej bezglutenowej diecie jak nowy kontynent na globusie. Arabowie nie znają bowiem produktów niemącznych. Dla nich alergia pokarmowa to jakaś fantazja jak wegetariaństwo.
Dziwią się potwornie dlaczego. To co inne i nieznane to nieciekawe, nie podoba się. Nawet cywilizowany Shadi podchodzi pod tę kategorię.
Każdy, którego poznałam nie może uwierzyć, że nie palę papierosów.
Jak? Dlaczego? Co mi jest?
Oni palą zawsze i wszędzie, w taksówce, w banku, w sklepie, w restauracji, w McDonaldzie, przed nurkowaniem, po nurkowaniu, przed snem, czasami w środku nocy, generalnie 3-4 paczki przerabiają dziennie. Świadomość szkodliwości nikotyny jest znikoma chyba, bo jak to inaczej wytłumaczyć. Moda na niepalenie jeszcze długo chyba tu nie dojdzie.

Dlatego muszę stąd szybko uciekać i długo nie wrócę chyba do arabskiego świata. Kolejny przystanek musi być zielony i soczysty. Dosyć mam suszy, pustyni, kurzu i dymu papierosowego.

piątek, 19 marca 2010

na łódce

Oddelegowano mnie dzisiaj na łódkę. Mieszanka naszych Szwedów, Filipinek i lokalesów.
Chłodny wiaterek zawiewał więc trudno było utrzymać kubek z ciepłą herbatą po nurkowaniu. Kapka Bacardi ustabilizowała chwyt.
Podczas mojej nieobecności w centrum zaszły poważne zmiany. Shadi zwolnił Saori, nie wytrzymał już. Kompromisom stop.
Ja w gruncie rzeczy pozytywnie jestem nastawiona do tej zmiany, bo Saori okazała się wyjątkowo trudną współpracownicą, może nie koniecznie w stosunku do mnie, ale nieprzyjemnie było słuchać dziecinnych sprzeczek. Młoda siksa bez doświadczenia, nie umiejąca słuchać poleceń, wyciągać wniosków i zapobiegać awariom. Taka moja poboczna uwaga.
Praca divemastera to nie tylko przebieranie płetwami pod wodą. Dużo w tym logistyki i działań naziemnych. Trzeba być zdyscyplinowanym, uśmiechniętym i entuzjastycznym wbrew nastrojowi czy pogodzie. Elastyczność i przewidywalność to ważne cechy. W zasadzie nic takiego, ale wiele osób jednak nie do końca sobie z tym radzi.
Wczoraj przywitałam się z Krissem i Kell. Dotarli do Aqaby.
Wypiliśmy piękne winko, zmęczeni byli po podróży troszkę, więc o północy powędrowałam do domu. Dobrze było ich zobaczyć. Brakowało mi ich. Ensallah będziemy mieli dużo czasu dla siebie.

czwartek, 18 marca 2010

AIDS

Rozpoczęłyśmy procedury wizowe. Elementem niezbędnym do otrzymania przedłużenia wizy jest negatywny wynik testu na AIDS. Dzisiaj oddałyśmy krew w rządowym szpitalu. W sobotę wyniki.
Potem wycieczka do Tourist Police i offisu Aqaba Zone.
Dzisiaj mija miesiąc od przyjazdu, więc czas najwyższy aby pozapinać wszystkie formalności.

Wczorajszy dzień był parszywy, nuda cały dzionek, bez nurkowania. Nic nie załatwiliśmy w sprawie wizy, tylko nas biedny Shadi obwiózł po całej Aqabie. Po pracy wróciłyśmy do domu na piechotę i pod samym domem zorientowałam się, że klucz do drzwi zostawiłam w torbie od laptopa, a ta została w centrum. Szybka akcja powrotu po klucz. Zaszalałam taryfą. Są tutaj wyjątkowo tanie (3 zł za kurs po mieście).
W domu, na dobitkę, czekała na mnie w telewizji moja ulubiona Celin Dijon w super show u Ophry. Musiałam się położyć spać o 22.... Wszyscy co choć odrobinę znają moje gusta muzyczne, wiedzą, że głos tej pani przyprawia mnie o dreszcze wstrętu. Saori była zachwycona jej koncertem z 4 tenorami kanadyjskimi. Dopytywała mnie dlaczego mi się nie podoba....że przecież to podobne do Kyle Minogue i Whitney Houston.....i co ja jej miałam odpowiedzieć.
Jasne, że podobne, tak samo słabe.

Dzisiaj nurkowałam na Gorgon I, piękna rafa. Spotkaliśmy żółwia i wielką ośmiornicę. Poza tym gigantyczna gorgonia i przepiękne pagórkowate dno wypełnione po brzegi koralami. Chyba numer jeden w dotychczasowym rankingu tutejszych nurkowisk.

wtorek, 16 marca 2010

powrót monofina

W bardzo sprzyjających okolicznościach na powrót stałam się posiadaczem monofina.
Wzięłam udział w sympatycznym rejsie starszych turystów holenderskich gdzie miałam podjąć próbę nurkowania z nimi na wodach otwartych. Nie udało się, bo raz większość była po prostu za stara, a po drugie, dobrze mi znana, natura holenderska wyjątkowo oszczędna jest, więc wydanie 40 JD na intro dive nie mieściło się w głowie przeciętnego Dutcha

Tym samym cały dzień spędziłam na łódce, popływałam troszkę.
I tutaj, szef łodzi, nie kapitan, zaskoczył mnie bardzo. Zaofiarował mi monopłetwę, z której wyrósł dawno temu. Bardzo się ucieszyłam. Wiele praktykowałam wcześniej styl syreni, ale nie miałam okazji sprawdzić czy radzę sobie lepiej niż za pierwszym razem, kiedy Patryk użyczył mi sprzętu bez instrukcji obsługi.
Dobrze mi poszło, już skurcze stopy nie wystąpiły i jakby większa lekkość przy falowaniu. Szybkie to jest jak torpeda. szybsze niż moja zdolność wyrównywania ciśnienia w pionowym zanurzaniu. Nad tym muszę jeszcze popracować.

Dzisiaj wolne od nurkowania, uczę się hiszpańskiego i powtarzam teorie nurkową. Fizyka, ciśnienia parcjalne i prawo Archimedesa. Moja zdolność kumania fizyki jest wciąż, niezmiennie, oporna, jak w podstawówce i liceum. Teraz mam jednak większa motywację aby zrozumieć to czym się zajmuję.
Może jak codziennie wkuje kilka wzorów i definicji to się w końcu nauczę czegoś ścisłego, przed czym mój umysł się uparcie broni. Może, a tymczasem morze....

poniedziałek, 15 marca 2010

nawigacja


Dzisiaj po raz pierwszy pogubiłam się pod wodą. Od czasu zgubienia mojego czarodziejskiego mikro kompasu muszę posługiwać się intuicją, co w przypadku nieznanych mi miejsc nie zawsze jest proste. Przy odrobinie chmur zakrywających słońce i nieco silniejszego niż zwykle prądu podryfowałam na odległe zbocza Canyonu Oliviera Wolfa. W drugim nurkowaniu już nadrobiłam omyłkę i zaprowadziłam klienta do czołgu m40 i sławnych 7 Sisters, ale niesmak po nieudanej nawigacji po nieciekawych pagórkach pozostał.
Na szczęście klient albo dobrze wychowany albo nowicjusz i nie narzekał, że miał poczucie że miejsce nieatrakcyjne. Przyznał, że bardzo mu się podobało.

niedziela, 14 marca 2010

prawdziwe lato

Zrobił się już gorąco....nawet jak ratował mnie (w ramach szkolenia) Cody, mieszkaniec z Alaski, nie zrobiło się chłodniej. Udawałam nieżywą dobre 15 minut, wyciągnęli mnie z dna i odratowali.

Cody bardzo zapraszał na Alaskę, gdzie poluje na niedźwiedzie i żyje bez prądu, systematycznie łowiąc ryby w przeręblu. Niezbyt kusząca propozycja.....zdecydowanie wolę ciepło.
Justin, oryginalnie ze Sri Lanki, urodzony i zamieszkały w Australii. Zatrzymał się u nas na kilka dni, nauczyliśmy go nurkować.

Wypiliśmy wspólnie kilka butelek araku, które Cody uparcie przynosił do domu. Nawet niezły, oeźwiający to napój. Przekonałam się a nowo, po niesmacznych doświadczeniach z Syrii. 10 lat abstynencji anyżowej przełamane.


sobota, 13 marca 2010

chevrolet


Nie było światłowodu przez jakiś czas. Miałam więc przerwę.
W tak zwanym międzyczasie dużo się nie wydarzyło. Mohamad, nasz pomocnik zakupił wspaniałego Chevroleta. Piękny amerykański kolos. W wyposażeniu brakuje tylko lodówki i video.

Popsuła się nieco atmosfera w pracy. Saori w trzecim tygodniu dostała jakiejś korby. Wciąż sprzecza się z Shadim, który jest, proszę wierzyć, naj naj tolerancyjnym szefem z jakim można mieć do czynienia. Głupie foszki i obrażona mina. Dziewczę nam kompletnie zgłupiało i chyba nastąpi eksmisja.
Dla mnie najwspanialsza wiadomość minionych dni to jednak przyjazd Kelly i Krissa do Aqaby.
Pomogłam im znaleźć pracę i przybywają 17 marca.
HURRRRRRAAAA.

Wczoraj byłam na wielkim spotkaniu regionalnym PADI tzw. update forum. Poczułam, że pracuję w korporacji i że diving to zarabianie pieniędzy, a przy okazji fun.

Dzisiaj kolejny boat trip, wspaniale, bo na plaży w arabski weekend czyli piątek-sobota dzieją się dziwne rzeczy. Tłumy biesiadujących rodzin, kąpiących się w ciuchach i adidasach. Dla większości widok nurka to jak spotkanie z kosmitą, nie przestają się przyglądać uparcie, a faceci niby przypadkiem przechodząc szturchają
i ślizgają się...blleee

wtorek, 9 marca 2010

zdrowa dieta

Przedstawiam wszystkim niedowiarkom, że pobyt sprzyja zdrowej diecie, oto wnętrze naszej lodówki po zakupach.
Saori, choć z innej bajki, wyznaję zasadę zdrowego karmienia się. Oczywiście kusi ją pobliski McDonald, ale rozsądnie spożywa wszystko co ugotuję.
Sama też kucharzy, miłe bardzo, że niemalże codziennie przygotowuje dla nas do pracy lunch boxy.
W Jordanii właściwie jest wybór wszystkiego, a nawet i więcej tzn. są warzywa i owoce, których nazw i smaku nie znam.

niedziela, 7 marca 2010

łódka


W sobotę udaliśmy się na wycieczkę łódką. Bardzo nalegałam na wypad łódkowy, bo w zatoce stacjonował statek towarowy przynęta i była to szansa na spotkanie rekinów różnej maści. Shadi, początkowo przeciwny zorganizował łódź wbrew zasadom logiki i biznespalnu. Popłynęliśmy, rekinów nie było....byłam potwornie rozczarowana, jak niegdyś w Safadze kiedy nie mogłam popływać z delfinami.
O statku wspomnianym czytałam na sieci, przypływa czasami wielki transport z Australii, pełen żywca, który w czasie podróżny różnie kończy. Martwe zwierzaki lądują w morzu. Tym samym wiele rekinów podąża szlakiem do Aqaby. Była więc szansa na wspaniałe nurkowanie, nie mieliśmy jednak tyle szczęścia....
Mimo wszystko było sympatycznie, bardzo kameralnie, z pieczonym kurczakiem i ładnym zachodem słońca.

piątek, 5 marca 2010

rekiny

O rekinach napiszę później, bo teraz bardzo zajęta jestem. Dużo butli do naładowania i wiele sprzętu do opłukania......
Teraz mogę uzupełnić notkę.
Przypłynął do naszej zatoki rekin wielorybi. 7 metrów długości, pojawił się 15 m od brzegu na wodach do ćwiczeń - na głębokości 6 metrów. Ahmad ze swoją studentka zmierzyli się z nim oko w oko niemalże. Szaleństwo. Bydlak.
Ja, niestety tego dnia z moja szwedzka nurkującą rodziną penetrowałam inne nurkowiska. Nie mieliśmy tyle szczęścia. Bezskutecznie wróciliśmy na koniec w szczęśliwe miejsce.
Nie widziałam go.:(

czwartek, 4 marca 2010

pieczątka firmowa

Po długich rozmyślaniach zdecydowałam się doprowadzić sprawę pieczątki firmowej do końca.
Dzięki Zośce pomysł z głowy i żarcik w jednym stał się namacalnymi pikselami. Trzeba teraz poszukać wykonawcy.
W Egipcie bardzo tanio robili pieczątki, mam nadzieję, że tutaj też.


Wczoraj udało się zrobić 3 przyjemne nurkowania. Byłam po raz pierwszy na Cable Canyon. Niesamowite połączenie wyrafinowanych konstrukcji podwodnych, kabli Alcatela, i natury. Pierwsze miejsce gdzie chciałbym porobić zdjęcia. Może wiec nie będę opisywać więcej, a postaram się popstrykać. Byłam pod wielkim wrażeniem.

Polecam linkę http://www.lena-gieseke.com/guernica/movie.html Impresionant...

wtorek, 2 marca 2010

projekt



Zaprojektowałam ulotkę naszą, którą Shadi wyśle do różnych firm w Amanie, gdzie zatrudniają cudzoziemców. Zamieściłam swoje podwodne foto. Dobrze tak czasem pokreować...hahaha. Dzięki Zosi wprowadziłam kilka drobnych zmian co by nawet w tym arabskim świecie, gdzie dizajn nie istnieje zachowane były reguły projektowania, właściwe znaki i interlinie.

Pogoda zrobiła się znowu, więc ruszyliśmy z nurkowaniami.
Jutro mam grupę wysokich Szwedów na 2 dni. Dzisiaj hiszpański.

poniedziałek, 1 marca 2010

poważna awaria

Wczoraj odbyło się niebezpieczne nurkowanie.
Ahmad, Mohamad i Saori pojechali z klientami na Cedar Pride. Od rana troszkę wiało. Ale jak dojechali na plaże to już był mały huraganik. Fale kilkumetrowe, wiatr porywisty. Ciepło ale bardzo inaczej niż zwykle w Aqabie.
Mimo wszystko zdecydowali się nurkować.
Saori wróciła po 10 minutach, po tym jak z Mathew zanurzyli się na 15 m i nie mogli znaleźć wraku, widoczność max 2 metry. Dla nurków rekreacyjnych to warunki ekstremalne. Ahmad zabrał Isham na wrak, znalazł go, ale w drodze powrotnej zgubił dziewczynę, w sekundzie, w tak zwanym oka mgnieniu. Wynurzył się i zasygnalizował pomoc. Reszta ekip na brzegu struchlała, zaczęła się akcja ratownicza. Po długiej minucie dziewczyna się wynurzyła.
Wyjście na brzeg nie było łatwe, nie doświadczeni poharatali się na płytkiej rafie. Student Mohameda ze łzami w oczach prosił o wyciągnięcie na brzeg.
Straciliśmy w akcji 3 płetwy i trochę krwi Mohamada. Drugie nurkowanie odwołane.
Na zdjęciach dalsza część naszej bazy.
Ahmad, okulista, dzisiaj zaczyna techniczne kursy. Pracowaliśmy razem w Dahabie, pod jego okiem stałam się divemasterką i asystentką instruktora. Saori też jest jego studentką.

I Mohamad, niegdyś żonaty z Polką z Krakowa. Dzisiaj w arabskim klimacie osadzony, syn szefa, obżartuch i żartowniś. Zapalony fotograf podwodny, dorobku jednak nie widziałam.
Taka nasza ekipa.