poniedziałek, 21 czerwca 2010

kontynuacja bloga

Nowe przygody na nowej stronie:
www.stacjacoco.blogspot.com

ZAPRASZAM!!!!

czwartek, 29 kwietnia 2010

last day

I to już ostatni dzień długiego urlopu.
najadłam się już świniny i innych delicji, więc powrócę do domu z pewnym doświadczeniem kulinarnym. Wizyta w lokalnym suremarkecie przyprawiła mnie o mały zawrót głowy,
co za selekcja!!!! Małe szczęścia.
Do zobaczenia online przy kolejnej podróży.
Tymczasem zawieszam pisanie bloga na kilka tygodni.

środa, 28 kwietnia 2010

daun

koniec. jestem juz w niemczech.
podziwiam krajobraz nadrenski, zielono i soczyscie od wiosny.

lot z Izraela troszke w stresie. Odprawa security, wraz z kontrola osobista, trwala ponad godzine. Na odprawie do samolotu bylam przez to 1 minute przed koncem odprawiania. Nie wystarczy wiec zjawic sie na lotnisku na 2 godziny przed odlotem......panie z ochrony trzepia wszystko....
marcin z asia zjawili sie o 4 rano, spalam do 15....

nowe zycie....

poniedziałek, 26 kwietnia 2010

Tel Aviv

I jestem po drugiej stronie. Izrael bardzo mnie zaskoczył. Przyjazna obsługa na granicy, żadnych problemów z wizą i paszportem, moją historią podróżowania po Syrii, i faktem mocnego wyeksploatowania materiału, z którego wykonany jest mój dokument.
5 godzin drzemki po wyczerpującym wieczorku pożegnalnym i jestem w Tel Avivie.
Pomoczyłam nogi w Morzu Śródziemnym, piękna piaszczysta plaża, wspaniałe jedzenie i przepiękni ludzie. Miasto przepełnione dizajnem i to w bardzo dobrym smaku. Qrcze, czuję się jakbym wyszła z jaskini po długim niebycie.
Mój gospodarz Tal jest niezwykle uczynny i sympatyczny. Ojciec Adam urodził się w Wałbrzychu i mieszkał do 57 we Wrocławiu. Troszkę pamięta polski, ale słabo rozmawia.
Świat jest mały.

niedziela, 25 kwietnia 2010

ostatki

nie będę się rozpisywać. Głowa boli, tabletki nie pomagają.....
muszę się jednak zregenerować do wieczora, bo ostatni wieczorek pożegnalny został.
ten naprawdę ostatni.

sobota, 24 kwietnia 2010

sake, haszysz i do widzenia


Dzisiaj party w naszym domu. Mamy też od kilku dni 2 gości z Japonii. Ryo nawiózł wiele smakołyków i kartonik sake.
Pete od 2 dni organizuje narkotyki miękkie. Ja chłodzę wino.
Będzie więc wesoły wieczorek na naszym dachu, miłe miejsce, dobry widok.
Na foto zachód słońca przed domem, kiedyś tam.

Powoli zbieram na kupkę moje drobiazgi....zrobiła się kupa.
Wysprzedałam troszkę sprzętu. Shadi kupił moja konsolę, płetwy i maskę. Może pozbędę się jeszcze kilku kilogramów. 50 kg do tachania troszkę odbiera mi radość powrotu. A tu jeszcze jakieś pamiątki i suveniry...wyrzucam stare, dodaje nowe.....nie chce się to skończyć.

piątek, 23 kwietnia 2010

pożegnania

I zaczęło się. Uściski i goodbaje.
Wczoraj wieczorek u Kell a po północy klub 35. na do widzenia nie zagrali najlepiej. W połowie muzyka stała się bardzo kiczowata. Oszczędzałam siły, aby panować nad oczami. Udało się. Cztery drinki na cały wieczór to przy tutejszych warunkach czysta abstynencja.
W poniedziałek odjazd. Mam nadzieję, że wystrzelone wczoraj anonimowo katiusze nie spowodują stanu wojny w Aqabie i nie zamkną granicy z Izraelem. Że samoloty będą latać i bezpiecznie lądować. Że pan z busa, do którego ciężko się dodzwonić, odbierze mnie z Daun i zawiezie do domu. Że już niedługo będę ściskać się ze wszystkimi i wznosić żołądkowo gorzkie toasty.

Na koniec jeszcze z lokalnych ciekawostek. Wnętrza tutejszych samochodów są niezwykle wyszukane. Arabowie lubują się w futerkach, maskotkach i błyszczących odblaskowych dekorach.
Im słodziej tym bezpieczniej chyba.
Na ten przykład pulpit tira.....mięciutkie koteczki.