niedziela, 27 grudnia 2009

coppa di parma


dojechała dzisiaj do nas wyborna "coppa d parma".....prawdziwa świnina z Włoch. Strasznie smakowało. pyszne rarytasy powinny się również pojawić w plecaku Agnieszki i Pawła, już za kilka dni. Przybywają 30.....hurrraaaa...pierwsi gości!!!!!

na foto dzieciaki z dzielni, bose cwaniaczki. wiedzą, że zawsze mam zakupy smakowe i proszą o banany, cukierki, a w końcu i pieniądze. Gest banana zawsze mam. Potem biegną za mną rzez chwilę, aż do momentu kiedy przypominają sobie, że mieszkam z wielkim psem, a tutaj psa boją się wszyscy, Egipcjanie i Beduini, szczególnie jak duży....więc wataha dzieciaków rozbiega się między kozami.

podaję oficjalny adres dla wszystkich zainteresowanych pisaniem do mnie:

7 HEAVEN Hotel
Gosia Pytel
Mashraba
DAHAB

South Sinai
EGYPT

sobota, 26 grudnia 2009

Boże Narodzenie


święta w Dahabie pokończone. Dekoracje mało gdzie wytrzymały do drugiego dnia świąt. Mikołaja nie widziałam. Prezenty jednak były,
i te małe i te duże. Bonów świątecznych i paczek
z pracy nie dostaliśmy, ale jakby luźniejsza atmosfera i kto chciał miał wolne (nikt jednak nie chciał).

Wigilia kameralnie, w górach, przy ognisku, z kurczakiem i rumem. Cisza, spokój, dużo gwiazd. Rankiem, 25, nurek. Potem obiad u Kelly i Krzyśka w polsko-austalijsko-duńsko-słowackim gronie, tajskie jedzenie. Wieczorem kolorowe drinki w Yalla Bar, tańce w RUSH i taxi do domu.
Chyba po raz pierwszy tak zabawowo i mało jedzeniowo na święta.
Kontakt z rodziną bardzo skromny, ale nawiązany, kilka minut. Całuję mocno raz jeszcze wszystkich.

wtorek, 22 grudnia 2009

święta


w dahabie szykują się święta, malują chodniki, czyszczą wentylatory....takie porządki.
u nas w bazie odmalowali nawet grzyba w łazience, tak na szybko oczywiście, emulsyjną, razem z połową umywalki i kranem, ale tak tu już jest - budownictwo na poziomie jaskiniowców.
ja, póki co list do świętego Mikiego napisałam.....wpada do nas niebawem....a plany na święta jeszcze nie ustalone, może pójdziemy w góry, może będzie tyle pracy, że będę pracować....dam znaka.

czwartek, 17 grudnia 2009

przeprowadzka


zamieszkalam w normalnym domu....w dzielnicy z dala od morza i zgielku, z kozami i beduinami czyli na assali (po polsku chyba kozanow czyli nie daleko padlo jablko od jabloni....).
pierwsza noc na nowym miejscu udana, chociaz caly czas snily mi sie straszne horrory....mam nadzieje, ze doolola wszystko dobrze, ze to tylko zly sen byl. mieszanko komfortowe, jest biezaca ciepla woda, pralka, teraz o powierzchni chyba 40 mkw....ladny widok na gory etc.... aby dotrzec do pracy na rowerze potrzebuje dokladnie 6-7 minut, nie jest wiec zle. dahab to wciaz wioska, chociaz bardzo globalna i multikulturowa. wkrotce zamieszcze jakieś foto z nowego domu....poki co goscinnie na komputerze ahmada - bez polskich liter.
dzisiaj ostatni dzien pracy naszego Richarda...fajny to byl chlopak...moze wroci w lutym do nas......moze, moze , moze...czesc osob wraca, czesc tylko tak mowi. tak jak z sikaniem do pianki. nurkowie dziela sie na takich co sie przyznaja i na tych co nie....
ja odzwyczajam sie od tego komfortu, bo nie da sie nie zauwazyc, ze potem pianka zalatuje na wietrze moczem. trzeba wiec wstrzymywac zwierwcze....

poniedziałek, 14 grudnia 2009

maria maria


od kilku dni awaryjnie mieszkam z Marią. szalona duńska dziewczyna, marzenie większości tutejszych chłopców. Zostałyśmy przeniesione do pokoju z łazienką w pierwszym rzędzie...nie wiadomo czy w nagrodę czy za karę. Jest wesoło, ale już nieco wyrosłam z bałaganiarskiego stylu życia młodocianych. Trzeba zatem nadać wydarzeniom mieszkalnym nowego wymiaru.
Ponieważ dobry wujek Samir już mnie tak bardzo nie kocha, postanowił wprowadzić opłaty za pokoje dla staffu. Tym samym podjęłam decyzję wyprowadzenia się w inny, uroczy zakątek Dahabu. Rozglądam się pomału za czymś wyjątkowym, a póki co na dniach wynoszę się do znajomego (padło na Pawła nr 2), wstępna opcja jest zamieszkać osobno z Pawłem nr 1, jak coś okazyjnego ciekawego znajdziemy. Neutralny grunt, dobry kontakt. Będę miała swoją kuchnię i lodówkę, co do tej pory było tylko marzeniem ściętej głowy. Paweł nr 2, ten z ostatniego obrazka, instruktor z dużym psem, bardzo zaprasza do siebie na dłużej niż kilka dni, ale tak odważnej decyzji jeszcze podjąć nie mogę. Komfortowa to opcja, bo miłe lokum, ale ale.... no właśnie!

czwartek, 10 grudnia 2009

dahab wciąga

Ostatnie dni troszkę chłodniejsze. Wieczorami, a właściwie już wczesnym popołudniem popijamy herbatę i siedzimy w polarach. Trudno ciału powrócić po nurkowaniu do normalnej temperatury. Zaczęłam już nosić docieplacz, co oznacza 2x7mm. Znacznie lepiej. Docieplacz jeszcze nie znoszony, sztywny i nieprzepuszczający wody, ale kilka nurków i da się i w nim swobodnie poruszać. Póki co czuję się w nim jak Michelin albo bojka. HIHI....tak właśnie.

Na foto Paweł, dla wszystkich zainteresowanych.
Dużo czasu razem ostatnio spędzamy, dużo nowych informacji, pomysłów i możliwości.

Ogólnie, muszę przyznać, że pobyt w Dahabie mnie zaskakuje, podoba mi się coraz bardziej, lubię tutejszy spokój, nie nudzą mnie rafy i miejsca, wszystko płynie swoim rytmem, jest bardzo zbalansowanie. Niczego mi nie brakuje, pogoda idealna, trzymam dietę bezglutenową (co okazuje się strzałem w dziesiątkę), popijam spokojnie zieloną herbatę, powróciłam trochę do jogi. Mam czas dla siebie i dla innych, lubię bardzo nową pracę.
Może dlatego mylę aby zostać przy tym na dłużej.

wtorek, 8 grudnia 2009

58 m


jednodniowy wypad poza dahab. paweł zabrał mnie na ras mamlah - 2 Polaków technicznych podejmowało kolejną próbę penetrcji jaskinki na głębokości poniżej 100 m. Pomagaliśmy im się ładować do wody - doszłam im pomachać do dziury na 58 metr. Cool! Niestety, narkozy azotowej nie było.....Prywatna wycieczka w 4 osoby, bardzo sympatycznie, rafa dziewicza.
W załączeniu foto.
Z okazji Mikołaja zrobiłam również specjalizację NITROX. Trochę matematyki...ufff....liczono, mnożonko, dzielonko.

sobota, 5 grudnia 2009

w grudniu po południu

Barbórka. Pamiętałam o tym wyjątkowo dobrze. Dusza wałbrzyska się odezwała. Jakoś na wpół świadomie powracam do rodzinnych stron i tradycji. Mama ostatnio dzwoniło, może to i dlatego.
Zakończyłam też pierwszy tydzień pracy divemasterskiej. Kulu tamam, chciałoby się powiedzieć po arabsku........
Tak zaczęłam pisać wczoraj jak mnie wywaliło z sieci na cały wieczór.
Dzisiaj dzień rozpoczęłam od aktualizowania swojego Windowska i Mozilli.....po raz kolejny przeklinam zakup komputera z vistą....ble!!!!!!
Powoli zaczynamy rozmawiać o świętach i jak je spędzimy. Stół wigilijny na pustyni czy tez huczna popijakwka w stylu duńskim. Zdania sa podzielone. Zapowiada się wesoło. Każdy ma gdzieś tam rodzinę z krwi i kości ale tutaj tworzymy coś na kształt komuny, dobrze skumplowanej, więc można mówić o rodzinnej atmosferze.
Szykuję się więc do zakupów online.....na Mikołaja. Mam nadzieję, że sanie docierają na pustynię.
Ja już dostałam prezent gwiazdkowy - podręcznik instruktorski z hologramem za 100 baksów.
Hehe...inwestuję zatem.