niedziela, 14 lutego 2010

po


już lepiej, napiszę później, bo mało czasu teraz. trochę czułam się przez te 3 dni jak ten biedny kotek, co to leży u nas sobie na dzielni i nikomu nie przeszkadza. Można obserwować wszystkie stadia rozkładu, nie jest też jedynym gatunkiem wygrzewającym się na słońcu po śmierci. Tutaj, służby miejskie czy też lokalna społeczność nie czuje potrzeby usunięcia zwłok z ulicy...leżą więc co rusz zdechłe kózki, baranki i koty...można dopatrzyć się ciekawych gatunków ryb, ostatnio widziałam przy pustej plaży duży kawał jeszcze mięsny jakiegoś delfina......a w wodzie nie spotkałam.
Początkowo widoki szokujące, ale po 6 miesiącach życia w prymitywnych, antyestetycznych warunkach nie widzi się wielu rzeczy. Uświadomił mi to Leon, który opisał miejsce jak zaraz po wojnie. Dla niego to pierwszy kontakt z krajami mocno rozwijającym się, Azją głęboką czy Afryką udającą geograficznie Azję.

1 komentarz: