środa, 16 września 2009


kontuzja ustała, ale dzisiaj odpuszczam nurkowanie. relax do południa, a później praca. poczytałam wczoraj o dolegliwości, zobaczymy jak się sprawy potoczą (są 2 drogi) - póki co do doktora się nie wybieram.
siedzę sobie zatem przy śniadanku pod palmami z laptopem i wifi. 3 kociaki dookoła, piesio i tłum nurków w bazie - wyjątkowo dużo się rano dzieje dzisiaj. kursy, kursy, kursy - baza pęka w szwach. szefo zadowolony.jedzie dzisiaj do Kairu, na miesiąc, córka wychodzi za mąż. Samir nie ciepi stolicy, jedzie jak na skazanie, ale obowiązki rodzinne to w tym kraju absolutny priorytet. zabiera zatem 3 walizy forsy i jedzie. zapraszał mnie serdecznie, ale chyba wolę bryze dahabu niż smog kairu.
wczoraj dokończyłam filmotekę herzoga...rescue down, troszkę mnie zaskoczył banlnością historii vietkongu....z całym szacunkiem dla poległych tam. w skali 1-10 daję tylko 5. z rozpędu poszedł drugi film, diabeł ubiera się u Prady - lekki i bardzo hollywoodzki.
a teraz krótki komentarz do zdjęć. mały koci żebrak, zawsze na posterunku jak ktoś je. Koty tutaj wariują na punkcie wody słodkiej i jedzenia. w każdym jadalnym miejscu jest spryskiwacz na koty. W ekstremalnych sytuacjach należy użyć jak gaśnicy do pożaru. jeszcze nie używałam, ale może dlatego, że mało jadam na mieście. koty przychodzą do mnie wylegiwać się na kolanach albo żeby posmyrać je za uszkiem. ten kociak wygląda bardzo swojsko, umaszczenie europejskie, maniery arabskie. na początku dzikusek, ale teraz już sam do mnie przychodzi.
korzystając z okazji chciałam podziękować wszystkim za poczytywanie mojego pseudo pamiętnika. Miłe komentarze i słowa otuchy. Pozdrawiam wszystkich równie serdecznie i gorąco zapraszam do odwiedzenia. optymalne warunki :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz