
Wczoraj spędziłam urokliwy wieczór z grupą nurkową z Kairu. Zabrali mnie na nocny wyjazd na pustynię, pieczony na ogniu koziorożec, spokój i widok zapierający dech w piersiach. W dolinie otoczonej z trzech stron górami polana- taras z widokiem na cały dahab i arabię saudyjską, marzenie każdego Egipcjanina. piękne miejsce. tak zabawiają się bogacze - organizują wypady rodzinne na pustynię z wykwintnym jedzeniem, bez alkoholu oczywiście. poznałam wyższą klasę niewątpliwie hehe...spędzają urlop w dahabie, w najdroższym hotelu panda resort, jeżdżą klimatyzowanymi furami i gdyby nie ich charakterystyczny długi ostatni pazur można by ich wziąć za Europejczyków. Bardzo sympatyczni, wykształceni, z nienagannym angielskim. Zapraszają gorąco do Kairu, bo Egipt to nie tylko Dahab. Dla porównania, że nie wszystko złoto co się świeci poznałam bogatych młodziaków studentów z prywatnych szkół amerykańskich. Kosmos. Lansują się na Jamesa Deana, fizyczne ideały z hollywódzkim białym uśmiechem, oj, ale w rozmowie są tak nieautentyczni, że zaparło mi w pierwszej chwili dech w piersiach. Posługują się jakimś filmowym angielskim z Beverry Hills, przysięgam. Nadęci i zapatrzeni w siebie komplemenciarze do mdłości. Ufff....dobrze, że pojechali z naszego hotelu, bo byliśmy sąsiadami i co wieczór zaczepiali mnie rozmowami o tym jak trudno jest znaleźć w życiu bratnią duszę.
jutro ostatni dzień postu od nurkowania, prawdziwy ramadan miałam. czuję się już super, lekarz mówił, że to drobiazg, zwykła dysfunkcja trąbki eustachiusza. Zakraplam tu i tam codziennie i chyba (oby) wszystko ma się dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz