Zrobił się już gorąco....nawet jak ratował mnie (w ramach szkolenia) Cody, mieszkaniec z Alaski, nie zrobiło się chłodniej. Udawałam nieżywą dobre 15 minut, wyciągnęli mnie z dna i odratowali.
Cody bardzo zapraszał na Alaskę, gdzie poluje na niedźwiedzie i żyje bez prądu, systematycznie łowiąc ryby w przeręblu. Niezbyt kusząca propozycja.....zdecydowanie wolę ciepło.
Justin, oryginalnie ze Sri Lanki, urodzony i zamieszkały w Australii. Zatrzymał się u nas na kilka dni, nauczyliśmy go nurkować.
Wypiliśmy wspólnie kilka butelek araku, które Cody uparcie przynosił do domu. Nawet niezły, oeźwiający to napój. Przekonałam się a nowo, po niesmacznych doświadczeniach z Syrii. 10 lat abstynencji anyżowej przełamane.
niedziela, 14 marca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
myślę że niejedna by za nim pojechała na Alaskę łowić ryby w przeręblu :)
OdpowiedzUsuńGosia is the most colorful fish in the sea! Saving her life is the most alive I'VE ever been.
OdpowiedzUsuńAlaskan Cody