piątek, 19 marca 2010

na łódce

Oddelegowano mnie dzisiaj na łódkę. Mieszanka naszych Szwedów, Filipinek i lokalesów.
Chłodny wiaterek zawiewał więc trudno było utrzymać kubek z ciepłą herbatą po nurkowaniu. Kapka Bacardi ustabilizowała chwyt.
Podczas mojej nieobecności w centrum zaszły poważne zmiany. Shadi zwolnił Saori, nie wytrzymał już. Kompromisom stop.
Ja w gruncie rzeczy pozytywnie jestem nastawiona do tej zmiany, bo Saori okazała się wyjątkowo trudną współpracownicą, może nie koniecznie w stosunku do mnie, ale nieprzyjemnie było słuchać dziecinnych sprzeczek. Młoda siksa bez doświadczenia, nie umiejąca słuchać poleceń, wyciągać wniosków i zapobiegać awariom. Taka moja poboczna uwaga.
Praca divemastera to nie tylko przebieranie płetwami pod wodą. Dużo w tym logistyki i działań naziemnych. Trzeba być zdyscyplinowanym, uśmiechniętym i entuzjastycznym wbrew nastrojowi czy pogodzie. Elastyczność i przewidywalność to ważne cechy. W zasadzie nic takiego, ale wiele osób jednak nie do końca sobie z tym radzi.
Wczoraj przywitałam się z Krissem i Kell. Dotarli do Aqaby.
Wypiliśmy piękne winko, zmęczeni byli po podróży troszkę, więc o północy powędrowałam do domu. Dobrze było ich zobaczyć. Brakowało mi ich. Ensallah będziemy mieli dużo czasu dla siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz