sobota, 30 stycznia 2010

Gabr-el Bint

zakończyłam pierwszy tydzień pracy dla Hydena. Jutro wypłata. Bardzo sobie chwalę i miejsce i ludzi. Przyjemna atmosfera, wzorcowa plaża, spokój, zero arabskiego bałaganu, który często w 7 heaven odbierał radość dnia. Nurkowania troszkę się różnią, nie trzeba nikogo trzymać za rękę....
jutro mam czas wolny, idę trenować styl syreny, już co prawda bez monofina, ale z pełnymi płetwami też dobrze się płynie.
W związku z nawiązaniem nowego zawodowego kontaktu zatrzymam się jeszcze na jakiś czas w Dahabie. Hyden przyjął mnie jako freelancera, więc nie zawsze będę miała co do roboty, ale to mi pasuje do czasu wyjazdu bardzo. Oby tylko nowi klienci przyjechali, jutro zmiana turnusu.
Dzisiaj, po raz pierwszy udało mi się zanurkować na najładniejszej rafie Dahabu czyli Gabr-el Bint......troszkę pochmurno było, więc kolory słabe, ale piękne, piękne miejsce. Foto z łódki w załączeniu.

Ostatnio dużo imprez i alkoholu. W dniu sławnego meczu Egipt-Algieria, kiedy to Egipt strzelił 3 gole w Dahabie zapanowała wieczorna euforia. Udzieliła mi się ta piłkarska feta. Oj głowa i sumienie długo cierpiało.
Ostatni tydzień spędziłam w towarzystwie młodego Belga o imieniu Thomas, podróżnik zabawny. Młody bardzo, ale na kilka dni wesoło z młodym pokoleniem poobcować. Thomas już drugi miesiąc w Dahabie, niebawem zaczyna swój Open Water, ja póki co rezygnuję z kursu instruktorskiego. Luty odpada. Przemyślałam sprawę, zrobię to już z nowym paszportem w kolejnej podróży.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz