niedziela, 17 stycznia 2010

pat


kolejna kartka w kalendarzu. troszkę brak weny pisarskiej. ogólnie czas powitań i pożegnań.
do edenu przyjechał leon. rozpoczął od imprezy na pustyni, dla mnie wyjątkowa krótka w pamięć była. Dużo rumu wypiliśmy w drodze, napoczeliśmy smakołyki z Polski, które zatachał na pustynie Leon.
kolejne granie w Yalla, 3 godziny i 150 LE w kieszeni.
dzisiaj ostatni dzień pata w domu. wielka szkoda, bardzo będę tęsknić. ostatnie dni wyjątkowo romantyczne. serce moje bardzo pojemne się wydaje, to chyba to słońce albo słona woda.
Patrick przenosi się na Filipiny, moje myśli na chwilę przeniosły się tam razem z nim. Apnea i spearfishing. Kto wie. Bardzo ciekawy i atrakcyjny ten Pat. Od nadmiaru wrażeń rozchorowałam się trochę. Dopadło mnie coroczne zapalenie tchawicy. Przebieg dosyć łagodny, ale jednak nurkowanie na kilka dni trzeba wyłączyć.
Z nurkowaniem wciąż się komplikuje sprawa. Samir i Atef wymuszają na mnie załatwienie wizy i pozwolenia na pracę. Nie pozwalają bez tego nurkować. Szukam alternatywy. Udało mi się wykonać kilka nurków dla Rosjan, ale Atefowi to również nie pasuje. Robi się więc niemiło, czas poszukać nowej "rodziny".
Póki co jednak uczę się hiszpańskiego. Dużo zapału i motywacji, nauka przyjemna również, szybko wiedza się instaluje w głowie. wciąż waham się z decyzją kursu instruktorskiego. 1500 euro nie chodzi piechotą. może jednak warto przycisnąć węża w kieszeni. Wrócić potem do Polski, wyrobić paszport, pozamykać kilka spraw i ruszyć w drogę z torbą nurkową. a może zacznę jako divemaster i dopiero później doszkolę....
na foto nasz piękny nasz house, Nick oraz znajoma Helen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz