czwartek, 17 grudnia 2009

przeprowadzka


zamieszkalam w normalnym domu....w dzielnicy z dala od morza i zgielku, z kozami i beduinami czyli na assali (po polsku chyba kozanow czyli nie daleko padlo jablko od jabloni....).
pierwsza noc na nowym miejscu udana, chociaz caly czas snily mi sie straszne horrory....mam nadzieje, ze doolola wszystko dobrze, ze to tylko zly sen byl. mieszanko komfortowe, jest biezaca ciepla woda, pralka, teraz o powierzchni chyba 40 mkw....ladny widok na gory etc.... aby dotrzec do pracy na rowerze potrzebuje dokladnie 6-7 minut, nie jest wiec zle. dahab to wciaz wioska, chociaz bardzo globalna i multikulturowa. wkrotce zamieszcze jakieś foto z nowego domu....poki co goscinnie na komputerze ahmada - bez polskich liter.
dzisiaj ostatni dzien pracy naszego Richarda...fajny to byl chlopak...moze wroci w lutym do nas......moze, moze , moze...czesc osob wraca, czesc tylko tak mowi. tak jak z sikaniem do pianki. nurkowie dziela sie na takich co sie przyznaja i na tych co nie....
ja odzwyczajam sie od tego komfortu, bo nie da sie nie zauwazyc, ze potem pianka zalatuje na wietrze moczem. trzeba wiec wstrzymywac zwierwcze....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz