sobota, 26 grudnia 2009

Boże Narodzenie


święta w Dahabie pokończone. Dekoracje mało gdzie wytrzymały do drugiego dnia świąt. Mikołaja nie widziałam. Prezenty jednak były,
i te małe i te duże. Bonów świątecznych i paczek
z pracy nie dostaliśmy, ale jakby luźniejsza atmosfera i kto chciał miał wolne (nikt jednak nie chciał).

Wigilia kameralnie, w górach, przy ognisku, z kurczakiem i rumem. Cisza, spokój, dużo gwiazd. Rankiem, 25, nurek. Potem obiad u Kelly i Krzyśka w polsko-austalijsko-duńsko-słowackim gronie, tajskie jedzenie. Wieczorem kolorowe drinki w Yalla Bar, tańce w RUSH i taxi do domu.
Chyba po raz pierwszy tak zabawowo i mało jedzeniowo na święta.
Kontakt z rodziną bardzo skromny, ale nawiązany, kilka minut. Całuję mocno raz jeszcze wszystkich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz