piątek, 6 listopada 2009

zima


i zaczęła się zima. Powiało wiatrem, nie tylko od wschodu. Zrobiło się chmurzasto, ale to tylko dodaje niebu uroku, permanentny błękit nudzi. W nocy potrzebny kocyk, wieczorami długi rękaw. Podoba mi się tak. Morze szaleje, fale uniemożliwiają pływanie i nurkowanie wielu niedoświadczonym. Pojawiające się prądy porywają nurków, mieszają szyki. W takiej zmianie pogody jest coś interesującego, motywującego do zmian na własnym podwórku. kończę kurs, pozostały jakieś resztki do zaliczenia, dni właściwie policzone. Odkąd pojawił się w obejściu Richi mam więcej luzu ale i też sporo wpadek logistycznych. Richi Zeelander, tak go nazywam pokrętnie, wydaje się nie mieć oleju w głowie i żadnego doświadczenia życiowego, a na pewno nie pracował w charakterze pracownika umysłowego. He, he...pocieszne stworzenie z niego. Wszystko go zaskakuje, przelatuje przez palce, prawdziwa z niego pomoc, skarb. Nie mniej jednak moge mieć dłuższe dni, wolne wieczory i spóźnione poranki w pracy. Wspaniale! Staram się tym samym przymykać bardzo oko na jego nielogiczne posunięcia i wytrwale ćwiczę swoją cierpliwość. Wybuchu szału jeszcze nie było.
Pasiki, znajomi (chyba już bardziej z Londynu niż z Wałbrzycha) opuścili Dahab. Na pożegnanie wigilia z szarkiem, kilka nurków wspólnych i papa...Nie zdążyłam podziękować za podarki które mi pozostawili w torebuni na boku, dziękuje, przydadzą się te szpargały. Wspólnie odkryliśmy wspaniałe alkoholowe połączenie : sok z granata i miejscowy rum. Pycha, bezbolesny poranek, smakowe że hoho!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz